8/27/2016

8/27/2016

Narodziny i upadek mężczyzny wytwornego (cz. 2) : król uwodzi szlachtę i sam daje się uwieść

W ostatnim poście opowiadałam Wam o pierwszej fazie kultury salonowej, kiedy to francuskie arystokratki postanowiły zadbać o kulturę i obyczaje panujące w wyższych sferach i tym samym stworzyły nowy ideał mężczyzny - wytwornego, delikatnego i zniewieściałego. Moją opowieść skończyłam na połowie XVII wieku, kiedy zjawisko to kwitło nie tylko poza dworem królewskim, ale wręcz w opozycji do niego. W 2. połowie XVII wieku proces "wydelikacania mężczyzn" triumfalnie wkroczył jednak na dwór - w jaki sposób do tego doszło, dowiecie się z dzisiejszego wpisu. 

Jean Nocret Ludwik XIV i jego rodzina jako olimpijscy bogowie, 1670

W latach 1648-1654 doszło we Francji do niespotykanych wcześniej rozruchów znanych jako Fronda. Był to bunt przeciwko władzy królewskiej, wywołany najpierw przez lud Paryża, następnie zaś - przez samą szlachtę. Ci, którzy czytali "W dwadzieścia lat później" Aleksandra Dumasa, z pewnością dobrze kojarzą to wydarzenie - do ucieczki z kraju zmuszony został pierwszy minister i doradca Anny Austriaczki, Jules Mazarin, uciekać z Paryża chcieli nawet sama regentka wraz z trzynastoletnim wówczas Ludwikiem XIV, do czego nie dopuścił jednak lud Paryża. Chociaż Mazariniemu udało się przy pomocy wojska stłumić szlachecki bunt, pamięć o tym wydarzeniu odcisnęła na jego bohaterach niezwykle silne piętno. 


Anna Austriaczka z Ludwikiem XIV, ok. 1639

Po doświadczeniach Frondy Anna Austriaczka wraz z Mazarinem stanęli przed nowym problemem - co zrobić, aby wzmocnić władzę króla i jednocześnie nie dopuścić, żeby w przyszłości ktokolwiek chciał go zdetronizować? Jedyną możliwością było sprawienie, żeby mężczyźni, którzy potencjalnie mogliby interesować się władzą, staliby się nie tylko bezbronni, ale i zupełnie nią za interesowani. Jak tego dokonać?  Anna Austriaczka wiedziała, że największym zagrożeniem dla króla zawsze jest jego młodszy brat, dlatego też postanowiono, że Ludwik XIV i młodszy od niego Filip Orleański zostaną wychowani na dwa kompletnie różne sposoby. Ludwik XIV spędził dzieciństwo w towarzystwie mężczyzn, na polowaniach i nauce sztuki wojennej, Filip zaś - w towarzystwie kobiet, gdzie czas upływał mu na zabawach, plotkach i strojeniu się. Pomysł ten okazał się strzałem w dziesiątkę - gdy Filip dorósł, ani w głowie była mu władza i polityka, interesowały go natomiast wszelkiego rodzaju bale i zabawy, dworskie intrygi oraz młodzi kochankowie. No i oczywiście moda. Tak pisał o nim Saint-Simon: zawsze wystrojony jak niewiasta, upierścieniony, obwieszony bransoletami i klejnotami, w wielkiej peruce, szeroko rozpostartej na przedzie, czarnej i upudrowanej, przyozdobiony wstążkami wszędzie, gdzie tylko się dało, uperfumowany pachnidłami, a przy tym chodząca czystość (1) . 


Portret Filipa Orleańskiego (źr.)

A jednak zagrożeniem dla króla był nie tylko jego brat - była to cała arystokracja. Marzący o absolutyzmie młody władca zrozumiał, że żeby raz na zawsze pozbyć się strachu o nieposłuszeństwo i bunt, musi uczynić szlachtę całkowicie bezbronną - nie tylko poprzez umieszczenie arystokratów w Wersalu, tej złotej klatce, w której mógł mieć ich ciągle na oku. Jego tok myślenia był dokładnie taki sam, jak wcześniej Anny Austriaczki i pierwszego ministra - nie chodziło tylko o uniemożliwienie im spiskowania, oni mieli wcale nie mieć na to ochoty. Ludwik XIV postanowił uwieść arystokrację - i pozwolić arystokracji uwodzić siebie samego. 


Ludwik XIV jako Słońce w balecie Ballet royal de la nuit, 1653 (źr.)

Na czym polega uwodzenie poddanych? W niezwykle barwny sposób pisał o tym Wojciech Klimczyk w kontekście rządów ojca Króla-Słońce:  Ludwik XIII (...) stawał się władcą innego typu - władcą, który uwodzi. To uwodzenie w nowych warunkach społecznych okazywało się dużo potężniejszym mechanizmem niż prosta destrukcja. Właśnie uwodząc, można lawirować między politycznymi skałami, można być zawsze pomiędzy stronnictwami, zawsze nieuchwytnym. Potrzebne jest do tego zdecydowanie, ale i delikatność (1). Ten właśnie zabieg do perfekcji opanował Ludwik XIV - uczynił z Wersalu nowy świat, olśniewający swą wspaniałością każdego, kto tylko się w nim znalazł. Rządziły w nim również nowe prawa - szlachta tanecznym krokiem miała brać udział w cudownym spektaklu, a hojnie rozdawane zaszczyty - często złudne, jak cały tamten świat - należały się tym, którzy najlepiej odgrywali swoją drobiazgowo ułożoną rolę dworzanina. Za przebywanie w blasku Króla Słońce płaciło się jednak wysoką cenę - trzeba było zapomnieć o wolności i niezależności. Ale zaczarowany świat Wersalu był zbyt kuszący, by ktokolwiek mógł mu się oprzeć. Kto nie był w Wersalu, ten jak gdyby nie istniał - omijały go wszystkie najważniejsze wydarzenia, intrygi, a wreszcie - spektakle, bale i widowiska. 


Jules Hardouin-Mansart, Charles le Brun, Galeria zwierciadlana, 1678-1684
- sala ta miała najpełniej oddawać wspaniałość dworu Króla Słońce 

Szlachta z łatwością dała się uwieść młodemu i pięknemu władcy. Celem życia arystokratów stało się przypodobanie się mu i zdobycie zaszczytów, o których tak pisał jeden z nich, książę de Saint-Simon: częste uroczystości, wycieczki do Wersalu i podróże stały się środkiem używanym przez króla dla wyróżnienia lub upokorzenia, gdyż każdego imiennie wyznaczał dla takiej wyprawy; każdy musiał o to zabiegać i usilnie starać mu się przypodobać. Król czuł dobrze, że prawie brak mu faworów do rozdawania. Prawdziwe zastąpił więc urojonymi, niecąc zazdrość o różne drobne wyróżnienia, do których były okazje codziennie i które sam umiał nieustannie stwarzać (2). Jednym z bardziej pożądanych przywilejów był tzw. justaucorps a brevet - niebieski szustokor na czerwonej podszewce, haftowany złotem i srebrem, który nosić mogła tylko nieliczna grupa książąt krwi. Poza tym do przywilejów należało podawanie królowi wody do obmycia rąk czy noszenie przed nim lichtarza. 


Nicolas Arnault, rycina ukazująca szlachcica, 1687 (źr.)

W pogoni za zaszczytami dworzanie tworzyli tzw. koterie, w ramach których mogli spędzać czas na wzajemnych intrygach. Poza intrygami spędzali czas na licznych romansach, które z kolei stawały się powodem kolejnej fali plotek i intryg. W przerwach między intrygowaniem i romansowaniem spędzali czas na nieustających ceremoniach, widowiskach i balach. Kultura, sztuka i literatura, stanowiące niezwykle istotny element królewskiej propagandy, znajdowały się w stanie największego rozkwitu. Olśnieni blaskiem Króla Słońce dworzanie nie myśleli o spiskach, sprawach wojennych czy politycznych. Ludwik XIV w istocie stworzył dworzan doskonałych - pełnych ogłady i grzeczności, doskonale tańczących i konwersujących, przewyższających dobrym smakiem wszystkich innych na dworach Europy. 


Nicolas Arnault Gra w kości (źr.)

Dążąc do osiągnięcia władzy absolutnej, Ludwik XIV nie zapomniał również o niezwykle istotnym znaczeniu mody, którą również uczynił jednym z narzędzi swojej propagandy. Jednocześnie moda ta została dopasowana do nowego typu mężczyzny - o czym będziecie mieli okazję przeczytać w następnym wpisie. 

Pozdrawiam, 
Gabriela 
...
(1) - Louis de Rouvroy, książę de Saint-Simon, Pamiętniki, s. 126.
(2) - Wojciech Klimczyk, Wirus mobilizacji. Taniec a kształtowanie się nowoczesności, s. 214.
(3) - Louis de Rouvroy, książę de Saint-Simon, Pamiętniki, s. 64.

Wybrana bibliografia: 
Francois Bluche, Życie codzienne na dworze Ludwika XIV 
Peter Burke, Fabrykacja Ludwika XIV 
Marthe de Caylus, Wspomnienia 
Benedetta Craveri, Złoty wiek konwersacji 
Wojciech Klimczyk, Wirus mobilizacji. Taniec a kształtowanie się nowoczesności
Louis de Rouvroy, książę de Saint-Simon, Pamiętniki

7 komentarzy:

  1. bardzo dobry wpis, nareszcie ktoś poruszył temat męski, wszak i oni tworzyli historię mody i obyczajów, żeby nie powiedzieć przede wszystkim oni. Dworzanin doskonały - tak, rzeczywiście zgadzam się z tym poglądem, zresztą ten wiek i następny do najpiękniejszy okres dworski w historii.
    "zawsze wystrojony jak niewiasta, upierścieniony, obwieszony bransoletami i klejnotami, w wielkiej peruce, szeroko rozpostartej na przedzie, czarnej i upudrowanej, przyozdobiony wstążkami wszędzie, gdzie tylko się dało, uperfumowany pachnidłami, a przy tym chodząca czystość" - gdyby nie ta jego fatalna skłonność, to bym się utożsamił z takim mężczyzną tamtych czasów
    Czekam niecierpliwie na kolejny post. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, cieszę się, że Ci się spodobał :) Kolejny powinien być w przyszłym tygodniu, mam taką nadzieję :)

      Usuń
  2. Muszę się przyczepic do podstawowej rzeczy Ludwik XIV tańczył w Ballet Royal de la Nuit postac Apollona, którego symbolem było Słońce, nie tańczył roli słońca tylko ważnej postaci w mitologii. To częsty błąd w interpretacji tego wydarzenia. Był to debiut Ludwika wtedy nie myślał o sobie jeszcze jako król Słońce co stało sie później. Dodam jeszcze, że balet trwał 13 godzin. Fragmenty tego baletu można zobaczyc w filmie Le Roi Danse.
    Co do Twojego wniosku czy też sugestii, ze męższczyzna zmieniał sie z rycerza w szlachcica, który zniewieściał w XVII i XVIII wieku jakoś nie przekonuje mnie. Po pierwsze pomysł wykształconego męższczyzny wywodził sie z Italii, pierwsze podręczniki dobrego wychowania na to wskazują takie jak Il Galateo, czy niektóre prace Makiawiellego (nie mam na mysli Księcia). Po zatym podręczniki do tańca Negriego i Caroso ewidentnie pokazują tancerza, rycerza, arystokratę, księcia jako wykształconego,galanteryjnego tancerza, umiejącego znaleźc sie w każdej sytuacji. W tym roku na jednym z warsztatów dla tancerzy poświęconym właśnie etykiecie tanecznej zawartych w chociazby w Il Ballarino, wielu doświadczonych tancerzy, stwierdziło, że maniery te przeszły później do wieku XVIII. Niestety dziś tancerze renesansowi nie stosują sie do tych zaleceń, nie znają ich lub uważają, że nie warto sie tym aspektem zajmowac. I jeszcze jedno - nie wiem czy słusznie, ale nasuwa się wniosek z całości, że "faceci" w XVIII wieku to byli ludzie, mało znający się za rzemiosle wojennym bo siedzieli z kobietami i z nimi dyskutowali? Ja widzę to jednak inaczej,powiedziałabym, że bardziej się dokształcili. Osienastowiecznym galantem był chociazby Cook, Beamarchais, chevalier de Saint - Georges czy ojciec Alexandra Dumas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za zwrócenie uwagi, jutro zmienię podpis. Już mam zakodowane w głowie, że to była rola Słońca, chociaż rzeczywiście czytałam, że był to Apollon.
      Dziękuję za ten komentarz, inny punkt widzenia jest zawsze bardzo cenny! Jeśli chodzi o mój wniosek, to przede wszystkim nie jest on de facto mój, jest on raczej powszechnie znany - nie znam opracowań, w których pisano by o tym w inny sposób, a argumentacja ich autorów jest dla mnie przekonująca, tym bardziej, że do podobnych wniosków dochodzili już sami ludzie tamtych czasów, o czym niejednokrotnie można przeczytać chociażby w ich pamiętnikach. Inna sprawa, że sam opis tego zjawiska musiałam uprościć na potrzeby krótkiego i nie naukowego wpisu, co oczywiście zawsze skutkuje pewnymi uproszczemiami, za którymi sama nie przepadam.
      Oczywiście, nie neguję wpływu Włoch na rozwój kultury francuskiej, który pozostaje niezaprzeczalny. O wpływie tańca na sposób poruszania się i w ogóle zachowania dworzan pisał chyba też Klimczyk w "Wirusie...", to niezwykle ciekawy temat, ale oczywiście nie sposób wspomnieć o wszystkim.
      Nie zamierzam oczywiście generalizować - nie chcę mówić, że nagle wszyscy mężczyźni w XVIII wieku zapomnieli o sztuce wojennej czy racjonalnym myśleniu, chodzi mi raczej o pewien typ mężczyzny, bo przecież istnieli jeszcze filozofowie czy pisarze, którzy nie mieli nic wspólnego z grupą zblazowanych dworzan czy petit-maîtres, których dotyczą moje wpisy. Także i w tym wpisie pisałam jedynie o pewnej bardzo wąskiej grupie arystokratów. Fakt samego dokształcenia się wydaje mi się przy tym jednak czymś innym - bo przecież nie można zaprzeczyć, że w XVIII wieku doszło wśród pewnej grupy mężczyzn do tego charakterystycznego "wydelikacenia". I oczywiście rozmowy z kobietami były tylko jednym z czynników, które do tego doprowadziły.

      Usuń
    2. mam rozumieć, że grupa "wydeliaconych" mężczyzn była niewielka? :(, i byli zblazowani?

      Usuń
  3. Ja nadal nie pojmuje tego określenia. Byc może "obracam się w towarzystwie meżczyzn" wykształconych umiejących jednak walczyc. Ludwika XIV nie lubię chociaz doceniam jego niektore pomysły. Nigdy tez nie myslalam o dworzanach wersalskich jako ludziach,
    ktorzy byli wydelikaceni w jakikolwiek sposob, ilosc intryg jednak na to nie pozwalała. Co do Wirusa,z tą książką nalezy byc ostrożnym, zwłaszcza, że badania nad tańcem idą "pełną parą" i co chwila są nowe odkrycia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie wyznacznikiem jest tutaj przede wszystkim fakt, że rzeczywiście sami ówcześni ludzie to zjawisko dostrzegali i opisywali je. Francuscy arystokraci powszechnie postrzegani byli jako zniewieściali i wydelikaceni, więc myślę, że warto się nad tym pochylić i zastanowić, jakie były tego przyczyny i czy rzeczywiście tak było - a literatury na ten temat jest mnóstwo i ja się jeszcze nie spotkałam z tezami, które brzmiałyby inaczej (chociaż nie twierdzę, że nie istnieją).
      Przyznaję, że "Wirus" to jedyna książka, jaką czytałam o historii tańca, więc nie jestem niestety w stanie w żaden sposób ocenić jej poziomu merytorycznego - bardzo mi się spodobała za to, że autor ukazał taniec w kontekście typowo kulturowym i społecznym. Czy uważasz, że wnioski autora bywają jednak zbyt daleko posunięte?

      Usuń

Copyright © Modna historia , Blogger